O LISTOPADOWEJ MALWIE

– PRZYPRÓSZONEJ ŚNIEGIEM

...A zobaczyłam dziś rzecz piękną,
choć smutną może nieco:
Patrzyła na mnie - malwa
drżąca z chodu cała...
Rosnąc przy oknie domu.
Powoli przykrywane śnieżnobiałym puchem
ciemnoróżowe i cytrynowe płatki
płakały bezgłośnie;
Bo czuły - że to - koniec
(zima wszak się zbliża)
A biedna, biedna malwa
patrząc w ołów nieba
i myśląc: „to listopad”...

Marzyła o wiośnie...
I żal mi było kwiatu, co tak z chłodem walczył;
choć jednocześnie - piękna była
malwa delikatna,
marząca swym kwiecistym, kochającym sercem
o słońcu, o miłości gorącej,
o cieple lipcowym,
o letnich promieniach,
które w lata wieczory
dały jej takie masy
dobroczynnego światła.
Dziś - tego wszystkiego wszakże kwiatu brak!

Malwa w płatkach śniegowych...
Coś dziwnego zgoła...
Ta malwa, kwiat mój ulubiony
o czymś opowiada...
Jest wzruszająco piękna: ostatni kwiat w śniegu;
Jej zmarznięte serduszko
cichnie, zwalnia w przedśmiertelnym biegu...
Kwiatuszku! Jakiż żal...

 

Katarzyna Wilczyńska